sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 3

***Perspektywa Lily***

W końcu nastąpił dzień, który był przeze mnie długo oczekiwany- weekend. Otóż, może i jestem dla niektórych tylko nudną dziewczyną, siedzącą całe dnie w książkach, ale tak naprawdę, lubię (jeśli tylko mogę) wyjść ze znajomymi i świetnie się bawić. Zresztą. 

Kto tego nie lubi?

Jest godzina dziewiętnasta w sobotę. Dzień zleciał mi na niczym innym jak na nauce. Gdy w końcu kończę nakładać maskarę na rzęsy, zaczynam zabierać się za swój strój. Chwilę później słyszę dźwięk pukania do drzwi rozbijający się po domu. Szybko schodzę na dół i otwieram dostojnym ruchem wejście.

-Wyglądasz..wow- mówi wchodząc do mieszkania.

-Jak? "Wow" nic mi nie podpowiada. Oświeć mnie, Beau- drażnię się z nim.

Doskonale wiem, że mu się podoba to jak wyglądam. Widać to, widać jego zdziwienie, podekscytowanie na jego twarzy. 

-Pięknie- odpowiada, kładąc swoje dłonie na mojej talii, powoli przyciągając. 

-Dzień komplementowania?- pytam po czym odsuwam się od jego ciała i sięgam po torebkę.

-Nigdy nie jest na to za późno, Lil.

Siedząc w samochodzie, tym bardziej w ciszy, możemy wiele rzeczy przemyśleć. Pierwszą rzeczą będzie to czy nie brnę za daleko z Beau. Znam go od piaskownicy. Z racji tego, że nasi rodzice znają się bardzo dobrze, bywał u mnie często. Przebywaliśmy z sobą cały czas, aż do teraz. 

Wtedy, gdy mnie pocałował..cudowne uczucie. Bycie blisko ze swoim przyjacielem...hmm..

Czy to dobry pomysł?

Drugą rzeczą jest to: 

Być w relacjach przyjacielskich i nie narażać się na ich utratę?

Czy

Uciec z friendzone i narażać się na utratę przyjaciela, gdy stanie się coś niechcianego?

Nie mogę zaprzeczyć. Beau jest bardzo, ale to bardzo gorącym facetem. Wiele dziewczyn w szkole i nie tylko się za nim gania, jednak, na moje oko, nigdy nie dawał im zainteresowania. 

-Lily? Słyszałaś mnie?- pyta.

-Co, co mówiłeś?

-Mówiłem, że musimy na chwilę wpaść do mojego znajomego, a później pojedziemy gdzieś, gdzie nie będzie tylu ludzi. 

-Dlaczego będzie u niego tyle osób?

-Robi imprezę, nic nowego- wzrusza ramionami, a zaraz po tym wychodzi z auta i idzie w moją stronę, żeby otworzyć mi drzwi.


Będąc już w środku rozglądam się oraz trzymam mocno ręki Beau, aby się nie zgubić. Mówił prawdę, jest masa ludzi. Widzę te osoby pierwszy raz. Większość dziewczyn jest ubrana bardzo skąpo, z dekoltów wylewają im się piersi, a spódnice są tak krótkie, że widać im prawie całą pupę. 

Co w tym seksownego?

Jak faceci mogą na takie lecieć? 

Idąc jeszcze kawałek, dostajemy po zielonym kubku, jak myślę z alkoholem. 

Wchodzimy do salonu połączonego z gigantyczną kuchnią. Para ludzi tańczących na stole ma swój świat. 

-Siema, stary!- krzyczy w naszą stronę chłopak siedzący na sofie z grupą ludzi. 

Wstaje.

-Hej!- wita się z brunetem.

-A to kto?- pyta się mierząc mnie wzrokiem.

Natychmiast czuję jak moje policzki robią się czerwone.

-Przepraszam, zupełnie zapomniałem Was przedstawić. Lily to Zayn. Zayn  to Lily- zapoznaje nas.

-Jesteście parą?- patrzy się na nasze złączone dłonie, a ja natychmiast puszczam Beau, czując się niezręcznie przy nieznajomym.

-Nie- mówimy razem, a Beau zaraz dokańcza. 

-Bardzo dobrzy przyjaciele- puszcza oczko.

-Mówisz o tym co myślę?- zadaje kolejne pytanie tego wieczoru, tym razem z jeszcze większym uśmiechem na twarzy. 

Zayn nie wygląda na złego kolesia. Ma koleżeńskie oczy. Chociaż nie powinnam go oceniać, nie znam go, ale cholera, jest przystojny, cholernie przystojny. 

 Co ja tutaj robię?

O czym ten chłopak mówi?

-Raczej nie pójdę w ślady swojego kumpla, Zayn- w jego głosie słychać zdenerwowanie.

-Mówiąc "raczej" masz na myśli, to że wszystko jeszcze w Twoich planach może się zmienić? 

-Nie teraz, koleś. Przyszedłem tu po coś. Chciałbym już stąd jechać.

-Okej, ale ona niech tutaj lepiej zostanie. Po co ma się plątać- unosi ramiona po czym je opuszcza i odchodzi. 

-Nie ruszaj się stąd, proszę. Zaraz wrócę- mówi, całując mnie w czoło. 

Powoli idzie w stronę znajomego.

Po co on tutaj przyjechał?

Jak mam rozumieć to wszystko?

-Proszę, proszę. Kogo ja tutaj widzę- idą w moją stronę bliźniacy Brooks.

-Widzę podwójnie, aż nie wiem czy zaraz nie wyskoczę ze szczęścia- przewracam oczami.

-Ja też niezmiernie się cieszę, że Cię widzę, Lily. Co Ty tutaj robisz?- pyta.

-Przyjechałam z kimś?- syczę.

-Aa, to gdzie masz tego kogoś?- odpowiada pytaniem.

-Zaraz wróci, nie martw się.

-Luke, widzisz, że jest w niehumorze. Męczysz ją tylko.

-Zamknij się, Jai. Miałem Cię tak czy siak ze sobą nie zabierać, a zrobiłem dobry uczynek, więc zrób tak samo dla mnie i siedź z gębą na kłódkę- warczy na brata.

-I tak muszę już iść. Pa, Jai- żegnam się z milszym bliźniakiem, a drugiego mierzę wzrokiem i ruszam szybkim krokiem w stronę drzwi.

Gdy mam już chwytak za gałkę, czuję jak ktoś ciągnie mnie za rękę, co powoduje, że uderzam tyłem o ścianę. 

Jeszcze tego brakowało.

-Co do cholery?- mówię, później orientuję się kto za tym stoi.

Luke.

-Nie pożegnałaś się ze mną- ręce ma po obu stronach mojej głowy. 

To wszystko powoduje, że robi mi się gorąco.

-Nie mam takiego obowiązku- odpowiadam spokojnie.

-Wolałbym, żebyś zachowywała się lepiej. Teraz Ty jesteś, hmm.. Jak Ty to powiedziałaś do mnie wtedy? "Niegrzeczny"?- cytuje.

-Będę się zachowywała jak tylko chcę.

-Jesteś niegrzeczna- mówi.

-Przykro mi z tego powodu, naprawdę- kolejny raz przewracam oczami.

Przyciska wargi do moich. Próbuje się od tego wyrwać, ale nie mogę. Coś mnie hamuje w środku. Oplatam nogami go dookoła pasa i chwytam za włosy. 

Cholera, co ze mną jest? Niemożliwe, żeby ten jeden drink tak na mnie działał.

-Ej!- nagle słyszę głos jakiegoś mężczyzny. 

Natychmiast przerywam wszystko i schodzę na nogi.

-Luke! Chodź pić, Melanie przyszła!- nieznajomy mi blondyn do niego krzyczy.

-Zaraz idę!- odkrzykuje i odwraca się do mnie.

-Z pewnością to powtórzymy, na razie- puszcza mi perskie oczko po czym się oddala.

Nie odpowiadam mu. Mam namieszane.  Przed chwilą całowałam się ze swoim kolegą z klasy, którego tak naprawdę nie znam. O Boże. Na moją głowę ten wieczór to definitywnie za dużo.

________________________________________________________

Hejka, misie! Napisałam dla Was rozdział trzeci! Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni tym co zrobiłam :D

Jak myślicie? Co Zayn i Beau mieli do załatwienia? O co chodziło Zayn' owi? Czy Zayn namiesza w życiu Lily? A może Luke? 

Co Lily powinna zrobić w takiej sytuacji?

Zapraszam do czytania i komentowania! Do napisania! :* 

KOMENTUJESZ= MOTYWUJESZ

 

 

 

 

 

sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 2

 ***PERSPEKTYWA LILY***

Czas zacząć rutynę. Mój poranek minął dokładnie tak samo, jak wczorajszy. Był pełen stresu, niewiadomej oraz pośpiechu. 

Zabrałam się z rodzicami oraz z moim młodszym bratem- Mike'yem, samochodem. Podróż ciągnęła się w ciszy, aż w końcu dojechaliśmy do celu. 

Mój ojciec zatrzymał się blisko wejścia, abym nie musiała wlec się przez cały parking, narażona na przejechanie przez auto, jakiegoś młodego kierowcy. Za co bardzo mu dziękuję. Po pożegnaniu się z wszystkimi weszłam do ogromnego budynku, poszukując swojej szafki i przeglądając plan zajęć na cały tydzień.

W końcu usłyszałam znajomy głos, należący do mojej najlepszej przyjaciółki-Ariany, każący mi do niej podejść.

-Cześć, kochana!- powiedziała, mocno mnie ściskając.

-Hej. Zostało pięć minut. Idziemy już do klasy?- zapytałam, a ona potaknęła.

Z mojego szkolnego dnia zostały tylko niecałe dwie godziny, które skończą się zapewne tak szybko jak się zaczęły. Jestem już strasznie zmęczona ciągłym wysłuchiwaniem nauczycieli, jakie obowiązki nas obejmują. Na każdej lekcji tylko znajome nam z przeszłych lat regulaminy. 

-Witam. Nazywam się Scoot Raw. Będę Was uczył lekcji historii sztuki, ale nie dziś- powiedział ze śmiechem, gruby mężczyzna w garniturze. 

O matko. 

Siedzę dwadzieścia minut i oczekuję aż Pan Raw zacznie wyczytywać punkty na kartce, jednak nie mogę się doczekać. Jeśli tego nie zacznie to zasnę lub po prosu zwrócę mu uwagę, aby zaczął cokolwiek robić. Gdy mam ochotę wyciągnąć książkę, wstaje po czym zaczyna mówić. Nagle słyszę trzaśnięcie drzwiami od sali i odwracam wzrok w stronę hałasu. 

-Stój- mówi do chłopaka ubranego całego na czarno. 

-Czego chcesz?- pyta się, jak by był to jego przyjaciel.

Poznaję go. To ten sam chłopak, którego widziałam dzień wcześniej. Jednak to ten, który się patrzył czy jego brat? Właśnie upewniłam się jak rozróżnienie bliźniaków jest trudne.

-Panuj się Brooks. Spóźniłeś się. Znowu chcesz oblewać szkołę? Wiesz jak to się skończyło, a raczej nie chcesz kolejnego roku siedzieć w pierwszej klasie. Stać Cię na więcej. Usiądź w pierwszej ławce, żebym miał Cię na oku- rozkazuje.

O nie, o nie, tylko błagam, niech nie usiądzie obok mnie. Chcę mieć spokój.

-Wiem co dla mnie dobre. Nie wtrącaj się Scoot- mówi po czym idzie, oczywiście w moją stronę.

Naprawdę? Nie chce z nim siedzieć, dwie ławki są całkowicie puste. Musiał wybrać akurat tą, w której siedzę ja? 

Dziesięć minut później dzwoni dzwonek i wszyscy natychmiast wybiegają z klasy, zastawiając mnie i bezimiennego chłopaka samych.

-Nie wychodzisz?- pytam go.

-A Ty? Mogłabyś w końcu opuścić salę, a nie bezczelnie się na mnie gapić. Wiem, że wyglądam jak Bóg, ale denerwujesz tym strasznie- mówi, puszczając mi perskie oczko.

-Za to Ty mógłbyś się opanować. Jesteś niegrzeczny- mierzę go wzrokiem po czym odwracam się i wychodzę.


 Po powrocie do domu planuję wszystko co mam jutro do roboty. Przygotowując książki oraz notatniki, dzwoni telefon. Przykładam go do ucha i witam się z dzwoniącym.
-Cześć. Jesteś w domu?- pyta mnie Beau.
-Jeśli chcesz wpaść to mnie nie ma- mówię z żartem.
-Jasne i tak wiem, że chcesz się ze mną widzieć całymi dniami. Otwórz drzwi.
Idę po schodach i powoli otwieram drzwi, zapraszając stojącego przed nimi chłopaka do mojego pokoju.
-Co Cię do mnie sprowadza, przyjacielu?- pytam zakluczając swój duży pokój.
-Chciałem się z Tobą zobaczyć, porozmawiać. To raczej nic dziwnego- mówi rozkładając się na łóżku.
Kładę się obok niego.
-Dobrze, więc zaczynaj.
-Słyszałem, że jest u Ciebie w klasie Brooks- rozpoczyna.
-Prawda. Dziwny z niego koleś. Jest bardzo niewychowany, pewny siebie i zaczął mnie drażnić po pierwszej, nawet nie godzinie! Znasz go?
-Nie, że znam. Rozmawiałem z nim raz, gdy mieliśmy do siebie jakąś sprawę. Nawet nie pamiętam co to było. Jeśli dasz radę to i tak trzymaj się od niego z daleka, na pewno nie przyniesie nic dobrego- ostrzega.
-Och, nawet nie przyszło mi na myśl, żeby się koło niego kręcić. Jestem mądrą, pełną rozumu kobietą- mówię z uśmiechem. 
-Wiem to- odpowiada po czym przysuwa się bliżej, kładzie swoją dłoń na moim policzku, przysuwając usta do moich. Odwzajemniam pocałunek po chwili go pogłębiając.
___________________________________________

Hejka, kochani! Przedstawiam Wam rozdział drugi. Mam nadzieję, że docenicie to co dla Was napisałam. Zapraszam do czytania oraz komentowania! :D Do napisania :*

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 1

 ***PERSPEKTYWA LILY***

Nastąpił dzień, który jest tak bardzo znienawidzony przez uczniów. Otóż jest to pożegnanie z wakacjami i przywitanie się na nowo ze swoją szkołą. Za pewno wszyscy, tak jak ja...cieszą się z tej chwili.

Zatem już dziś wkraczam do liceum. Liceum to jest, to czego strasznie się boję. Nowi ludzie, więcej nauki i matura. Po tym wszystkim będzie trzeba podjąć ważną decyzję i odpowiedzieć sobie na pytanie.

Co tak naprawdę chcę robić w życiu? 

Od dzieciństwa rodzice uczyli mnie, abym przysposabiała się do dalszej edukacji. Już w gimnazjum wybierając zajęcia i kończąc zadania byłam zmuszana do pójścia w ślady swoich rodziców. 

Medycyna nie jest tym co chciałabym robić w życiu. Moja natarczywa matka i ojciec jedynie chcą pochwalić się swoim znajomym, że ich jedyna córeczka wzięła z nich przykład i robi to z miłą chęcią. 

Mój budzik zadzwoni lada chwila. Ta noc nie była jedną z najlepszych. Pół nocy nie spałam tylko zastanawiałam się, czy na pewno dam sobie radę, aż w końcu powieki same opadły i mogłam uspokoić się chociaż na chwilę w śnie.

-Lily!- ojciec woła mnie z dołu.

Mruczę sobie coś pod nosem i wygrzebuję się ze swojego białego, wysokiego i dużego łóżka. W tym czasie mój telefon odzywa się po czym wyłączam wkurzający dźwięk budzika. Powoli strzepuję swoją kołdrę, aby zapobiec oburzenia rodzicielki. 

-Lily! Wstawaj spóźnisz się!- woła kolejny raz ojciec.

-Już wstałam!- odpowiadam.

 Wchodząc pod prysznic, błagam, żeby strach, który tłumi się w moim ciele trochę się zmniejszył. Gdy już stoję pod prysznicem napięcie moich mięśni natychmiast schodzi. Zostaję pod gorącym strumieniem wody na tak długo, że ciepła woda kończy się zanim kończę myć swoje ciało i włosy. Zanim owijam swoje ciało ręcznikiem, słyszę głos swojej matki. Informuje mnie o przyjściu Ariany i Beau. Wybiegam z łazienki i chwytam czarną, obcisłą sukienkę oraz czysty zestaw bielizny. Wracam do toalety i natychmiast zakładam swoje ubranie po czym zaczynam doprowadzać się do porządku. 

Po wysuszeniu włosów i ich skręceniu, zaczynam nakładać lekki makijaż, gdy już kończę wychodzę równie szybko z pomieszczenia. 

Idąc w stronę swoich przyjaciół, lekko się uśmiecham. 

Ariana wygląda jak zwykle pięknie- biała sukienka i cieliste szpilki na pewno spowodują, że faceci opadną z wrażenia.

Beau  jest ubrany w czarne rurki i koszulę, która (jak myślę) pogniotła się w czasie podróży.

Zostały mi do ubrania jedynie czarne, wysokie koturny, przez które błagam w głębi duszy, abym nie zaliczyła potężnego upadku.

 Podróż minęła nam szybko, definitywnie za szybko. Nim się obejrzałam wjeżdżaliśmy na parking i szukaliśmy wolnego miejsca z czym jest trudno, ponieważ jest bardzo zatłoczony. 

Nagle, gdy już staliśmy przy samochodzie, stanęło obok czarne BMW X6. 

Niezbyt mnie ono zaciekawiło, chciałam tylko w końcu ruszyć na apel i wrócić do domu, aby móc przygotować się na jutro. 

Słysząc głośny trzask zamykanych drzwi, odwróciłam głowę w stronę miejsca skąd dobiegał dźwięk. Ujrzałam dwóch identycznych z wyglądu chłopaków. Bardzo przystojnych, o ciemnych włosach i z tatuażami. 

Wspomniałam już, że nigdy wcześniej nie podobały mi się tatuaże? To znaczy nadal mi się nie podobają. 

Jeden z nich odwrócił wzrok w moją stronę, lecz nic nie zrobił, ani nie powiedział. Musiał czuć, że się na niego gapię. 

O jeny.

-O Boże, Lily! Widziałaś to co ja?!- piszczy Ariana.

-Tak, nie jestem ślepa- odpowiadam niewzruszona.

-I po prostu tak stoisz? Byli strasznie przystojni! Ten jeden się na Ciebie gapił!

-Nie w moim guście- kłamię.

Nie chcę zajmować się chłopakami. Nie mam na to teraz czasu. Muszę skupić się na nauce, a ten chłopak nie wyglądał na dobre towarzystwo.

_______________________________________

Siemka! Udało mi się napisać dla Was pierwszy rozdział! Mam nadzieję, że spodoba Wam się to co będę pisać. Bardzo bym się cieszyła, gdybyście napisali mi w komentarzach coś na temat tego rozdziału! Zapraszam do czytania i komentowania :D Do napisania! :*

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ



sobota, 5 grudnia 2015

Bohaterowie

Lily Collins- szesnastoletnia mieszkanka Los Angeles. Ma przyjaciół bez których nie wyobraża sobie życia.


Ariana Grande- szesnastoletnia mieszkanka Los Angeles. Najlepsza przyjaciółka Lily i Beau.


Beau Brown- szesnastoletni mieszkaniec Los Angeles. Najlepszy przyjaciel Lily i Ariany.

Luke Brooks- siedemnastoletni mieszkaniec Los Angeles. Uważany za najgroźniejszego chłopaka w tym mieście.


Jai Brooks- siedemnastoletni mieszkaniec Los Angeles. Jest bratem bliźniakiem Luke'ya. W przeciwieństwie do brata jest przyjazny i nie ma problemów z prawem.

__________________________________________________________________________________

Hejka! Postanowiłam zacząć prowadzić bloga zupełnie od nowa. Chcę poprawić swoje niedoróbki z których nie byłam zadowolona. Mam nadzieję, że uda mi się tego dokonać :D 

Tymczasem przedstawiam Wam bohaterów mojego opowiadania! 

Zapraszam do czytania oraz komentowania :* 

Post pojawi się niebawem! 

Do napisania :D